A jednak jest we mnie ten smutek, którego niby nie ma.
Przypominam coraz bardziej nawet sobie Alicję Pancernik Tabor.
Ćwiczę w deszczu, zimnie, gołą skórą przetaczam się po patykach i szkłach, którym rzucam wyzwanie i wygrywam. To samo dzieje się w środku, podejmuje wyzwania i gnój się mnie nie ima. Rozumnie akceptuje trudności i małe cierpienia, przekuwam je na mocniejszą skórę, stoicki spokój.
Pokonuję granice i przełamuję bariery, sprawniej i pewniej poruszam się na nowych terytoriach. I tylko momentami, przyłapuję się na tym, że gdybym wtulił się w twoje ramiona w chwili wzruszenia i otworzyłyby się bramy, polałyby się krople i strumienie, wylałyby jak w powodzi przepełnione do linii wałów tłuste rzeki, masa wody wylewająca się, zgarniałaby po drodze drzewa i samochody. Tak przypomina o sobie smutek, który nie przystoi zwycięzcom i nie pasuje do ludzi szczęśliwych, ale jest należny wszystkim cierpieniom, nawet tym, które oswajam.
zostawiłem Ci wiadomość o ćmach na pewnym portalu....
OdpowiedzUsuńSmutek jest...
OdpowiedzUsuńBez smutku jest lepiej?
Niekoniecznie.
A może po prostu smutek jest i to jest dobre, bo jest to nasz, własny, znak istnienia.
A jakby tylko tak stwierdzić:" jesteś smutku" i iść dalej...
Jesteś radości...
Jesteś wstydzie...
Jesteś rozczarowanie...
Jesteś złości...
Jesteś .....