Świat
rozpada się na kawałki
i nic tego
już nie zatrzyma.
Czarne
lustro pęka.
Nie staję
już do walki.
Wtulam się w
to, co zostaje:
Wspomnienie
matki (czas przemija, pamięć nie),
Ciepłą
sierść kocich przyjaciół,
Przyjemność
pisania długopisem po kartce.
Póki jeszcze
są, póki nie przepadły.
Uciekaj
stąd, póki możesz,
chociaż
wiem, że nie masz gdzie.
Uciekaj z
jakości (nie z miejsca)
Uciekaj
choćby snem
Obserwacją
kota bawiącego się firanką
Wierszem,
który ocala
(Czym jest
poezja, która nie ocala?)
Uciekaj smażeniem jajecznicy dla kogoś bliskiego.
Lep! – te
babki sensu z piasku,
który nie
chce trzymać się kupy.
Lep i patrz,
jak rozpadają się także.
Uciekaj w
lepienie, sklejanie
chociażby
ucieczką.
Chociażby
Cię mieli zwalniać z pracy
albo grozić
palcem albo karabinem
chociażby
Cię mieli nie rozumieć –
bo rozumieć
nie będą
Chociażby
mieli brać za tego, który postradał zmysły,
uciekaj z
pękającego świata,
aby zmysłów
nie postradać.
Lep,
uciekaj, lep!
sztos!
OdpowiedzUsuńminęło parę dni od przespanego zimowego jamu i znów sobie tu zaglądam.
OdpowiedzUsuńuciekaj w nadzieję, zawsze w nadzieję!