Kolory, szczegóły, wolność.
Przechodzę nocą obok powiewającej na wietrze szarej foli zawieszonej na metalowym płocie.
I czuje ją. Czuję folie i jej powiewanie w sobie.
Mam takie mini momenty, które bardzo lubię.
I z filmu "Lucy" najbardziej podobała mi się scena, gdy Lucy dzwoni do matki.
I mówi, że wszystko czuje, wszystko pamięta. Sierść głaskanego kota (miał złamany ogon). Że czuje na skórze wszystkie pocałunki, które zostawiła matka. Mówi i płacze.
I nie dziwie się. Taka jakość doświadczania, odczuwania, współ-czucia, jest za silna by na stałe ją znieść. Nawet jej krótkie momenty topią oko, ale nic ich nie zastąpi. One są lepsze niż frytki.
Jeśli frytki są z "keczupem" made in KFC, to nawet nie-żyt(d) jest lepszy :)
OdpowiedzUsuńnie-żyt, nie-życie
OdpowiedzUsuńchyba, że nie - wtedy - nie
OdpowiedzUsuń