Okazuje się, że mnie też zaczynają interesować, za Bator, pokrętne rodzinne geneologie i rodzinne (nie)podobieństwa. Ludzie jak ziarnka piasku. Inność, która pojawia się i ukazuje to, co ukryte pod pozorem przeciętności i normy. Lokalność i prawda o ludziach ukryta w codziennych zwyczajach, w sposobie jaki otwierają drzwi, podają herbatę. W tej małej lokalności, jeśli tylko dobrze spojrzeć, w tej zwykłości, wszystko jest niezwykłe i pełne treści, trzeba tylko widzieć człowieka, w jego dynamiczności, złożoności, z własną przeszłością i indywidualnymi pragnieniami, nawet jeśli jest nie taki jakim go byśmy chcieli widzieć. Tymczasem opuszczam Katowice, ale wiem, że tu wrócę. Chyba że umrę wcześniej, to wtedy nie.
to chyba mój ulubiony wpis z tych trzech katowickich :-)
OdpowiedzUsuńmam światy przed oczami i po prostu nie widzę. potrzeba drugiego człowieka, żeby je zobaczyć.
i przyznam też, że stałem tam, patrzyłem na to podwórko i tego niebieskiego potwora, co wchodził w te drzwi komórki, ale go nie wdziałem. a on tam jest przecież tak wyraźnie, schował się bidulek i mu ogon wystaje :-)
"bidulek", piękne :)
OdpowiedzUsuń