Pisania nie było bardzo długo, aż prawie odwykłem.
Albo przywykłem. Do niepisania.
Nie było czasu, bo byłem zajęty przywykaniem.
W sumie duża część dorosłości, tej cebulowatej, to przywykanie.
Ale nie przyszedłem państwu narzekać, na szczęście pojawił się impuls do napisania.
Trzeba się cieszyć nim póki gorący i kuć słowo.
Niepisanie, przywykanie, chorowanie, niefotografowanie (2 miesiące).
A dziś pomyślałem, że może po prostu nauczyłem się żyć z depresją, tak, że ona mi nie przeszkadza.
[Ułożyłem nawet dowcip: Psychiatra spotyka na ulicy swojego wieloletniego pacjenta i pyta: - I co tam u Pana słychać? - A jakoś leci. Nadal mam depresję, ale już nie przeszkadza mi ona cieszyć się życiem.]
Chyba nawet zanim Tomasz. napisał mi.
A Tomasz napisał mi, że spotkał na przystanku autobusowym w swej rodzinnej miejscowości kolegę z podstawówki i ten kolega wyjął nóż i zaczął podcinać sobie żyły, które już były pokrojone, pod rękawem miał pełno krwi, jak się okazało czekał na karetkę, która miała odwieźć go do szpitala psychiatrycznego.
Ogarniasz to? Zapytał Tomasz. Ogarniać nie ogarniam, ale ja się takim ludziom jakoś bardzo nie dziwię, myślę że ich rozumiem a na pewno rozumiem dlaczego to zrobili/robią/będą robić.
Chociaż pierwsze słowa, którymi Tomaszowi odpisałem brzmiały: "zawsze to jakieś pocieszenie, że my jeszcze tak nie skończyliśmy"
Tak więc to że ciesze się tym, i tamtym, "to jeszcze nic nie znaczy i o niczym nie świadczy".
Pora pogrzebać w mroku, który jest w nas.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Follow the black rabbit.