niedziela, 31 sierpnia 2014

czwartek, 28 sierpnia 2014

Niepewność

Skończyłem "Zabić drozda" i spodziewałem się, że skończę, więc do plecaka spakowałem inną książkę i wziąłem jakąś w małym formacie, żeby nie wozić 2 dużych i ciężkich. I to był Mrożek, i wyczytałem w nim:
Urodziłem się 29 czerwca 1930 roku. Nie pamiętam, jak to się stało, i muszę tylko w to wierzyć. Zapytany przed sądem czy urodziłem się rzeczywiście, nie mógłbym przysiąc , bo osobiście niczego sobie nie przypominam. Jeżeli istnieje jakieś inne życie po śmierci, prawdopodobnie tak samo nie będę pamiętał mojego umierania. Trochę to smutne, bo to znaczy, że ani tego że jesteśmy, ani tego, że nas nie ma, nie możemy być pewni.
Mrożek czasem przypomina mi Lema i korci mnie żeby sięgnąć po ich korespondencję, bo pisywali do siebie listy i myślę że te listy mogą być niesamowite a ich lektura będzie fantastycznym przeżyciem.
Chyba że nie, wtedy nie.
Poza tym jestem trochę zagubiony, czasem przeraża mnie totalny relatywizm wszystkiego i nie wiem czy nie ma on miejsca tylko w mojej głowie.
Ciekawi mnie też jak jest kot?
Czy w swoim byciu jest on także taki niepewny?
Bo wygląda, że jest pewny, że jest.
(chyba że nie, wtedy nie)





niedziela, 24 sierpnia 2014

Oś obrotu

Świat się kręci, życie się toczy a ja odkrywam zupełnie przypadkiem nową oś obrotu rzeczy, nad krzakami w których można wyciąć Polskę a które nie zamortyzują upadku. Ludzie trochę lubią a trochę boją się tego co w mojej głowie, a ja trochę boję się nowej osi obrotu a trochę lubię.
Nie ma gwiazd głupszych, choć ludzie nieustannie je wymyślają Mironie.





poniedziałek, 11 sierpnia 2014

stadium dziesięciolecia

W czasie pewnych wakacji, kiedy podróżowałem z Dorotą stopem w Bieszczady, a było to jak się okazuje 10 lat temu, bo czas płynie nieubłaganie, pewna pani, która nas podwoziła i opowiadała nam o swoim życiu, o mechatronice którą ukończyła, bo pomyliła drzwi w dniu egzaminów na studia z matematyki i o tym jak uciekali z mężem przed pałującą milicją po lesie, bo urządzili sobie nielegalny motorowy zjazd, powiedziała: no tak było ciężko, dostać pałą naprawdę bolało, ale jak sobie teraz powspominam i pomyślę, jak żeśmy się z mężem wtedy zastanawiali, czy do chleba na śniadanie wybrać masło czy rzodkiewki - ach, co to były za czasy!
Wie pani, że ja panią do dziś wspominam? I okazuje się że było to już dziesięć lat temu. Ta podróż w Bieszczady gdzie z Dorotą spaliśmy w szkole i na śniadanie kupowaliśmy 3 bułki, serek Bieluch za 99 groszy i 1 pomidora a potem wracaliśmy z powrotem z tirowcem, który opowiadał o sadzeniu drzew, bo był leśniczym i którego też pamiętam. Czy pan wie, że ja pana do dziś pamiętam?
A teraz siedzę gdzieś we Włoszech, jem arbuzy, mam nawet ze sobą swojego laptopa, ale pani i tak już wie co zaraz powiem, skoro mówię o pani, serku Bieluch i panu tirowcu. Tak, miała i ma pani rację (i pewnie będzie miała). Ach, co to były za czasy!