piątek, 24 lutego 2017

rzyganie ludzkością

Miałem dziś dzień taki, że rzygałem ludzkością.
Bardzo nie lubie takich dni.
Bardzo się ich wstydzę.
W takie dni dużo bardziej niż zazwyczaj
robi mi się niedobrze jak rzucasz pety na chodnik
płakać mi się chcę jak widzę jak traktujemy zwierzęta
zamieram patrząc na ich twarze pełne obojętności lub nienawiści
nawet mi wstyd za spodnie które nosi i sposób w jaki to robi
a no co dzień daję wszystkim przecież wolną rękę.
Nie widzę w takie dni waszych planów, marzeń, nadziei
Widzę brudne uszy, paznokcie, nienawiść i pogardę
wasze komentarze w sieci to wtedy moja osobista porażka
nabieram ochoty aby rozwalać kijem bejsbolowym ich eksluzywne samochody
i nie uśmiechać się

najpierw nie wiem skąd się biorą te dni
a potem przypominam sobie, co czasem mówię uczniom:
to co mówisz o innych i to co w nich dostrzegasz, mówi więcej o tobie niż o nich

Pewnie dlatego tak nie lubię takich dni.

I find it hard to balive (again)




czwartek, 16 lutego 2017

W poszukiwaniu straconej bliskości

Czasem poraża mnie absurdalność tego świata.
Czasem spotykam ludzi takich, że jakbym żył ich życiem, to już bym nie żył raczej.
Pod wieloma względami okazuję się jednak looserem, ale nie mogę inaczej.
Powinniśmy się wszyscy uczyć od kotów i zwierząt i poetów, ale tylko tych dobrych.
Powinniśmy oglądać zachód słońca trzymając się za ręce a potem tarzać się w trawie i zasypiać brudni, ale szczęśliwi. Kto mnie rozumie, niech pierwszy rzuci kamieniem.

      Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
      Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
      Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
      A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
      Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
      Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
      Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
      Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
      To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
      Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
                                                       (C.M)





piątek, 10 lutego 2017

wszystko i nic

Mówi się, że jesteśmy całkowicie inwigilowani,
przez komórki, Internety, 
dane, które mają o nas w sieci, bazach danych, mówią o nas wszystko - mówią.
Niektórzy aż trzęsą się ze strachu, że znają każdy nasz krok i wiedzą o nas wszystko.
Jeśli "wszystko" i "całe życie" to moje internetowe zakupy, hasła i loginy, godziny rozmów i smsów, polubienia na portalach społecznościowych, pozycje GPS odnotowane przez tracking mojej komórki,
jeśli to ma być moje całe życie, to uśmiecham się ironicznie pod nosem spokojny.
Ci, którzy gromadzą te dane i tę wiedzę o mnie, według mnie, nie wiedzą prawie nic, z tego co stanowi moje życie.
Spychanie życia duchowego, myśli, uczuć, moich relacji do ludzi, zwierząt i przedmiotów, obaw i tajemnic, przyglądań się światu, chwil wzruszeń, odkryć, zachwiań, poruszeń, łez wywołanych wierszem, piosenką w zaciszu mojego pokoju, przytuleń z bliskimi, powodów tych przytuleń, sposobów przyglądania się światu i mnóstwa innych rzeczy do roli "niczego" wywołuje moje zdziwienie, ale ponieważ kogoś to napełnia strachem a ja zachowuje wobec tego pełen spokój, uśmiecham się ironicznie, bo co mogę zrobić? Uśmiecham się też i dziękuję komu mogę, w tym Matce, losowi i sobie samemu, że jestem człowiekiem, którego życie nie jest spłaszczone do cyferek w banku, telefonie, na paragonach i rachunkach. Dziękuję, że dostrzegam, różnorodność, obfitość i głębię mojego życia, a te dane, które ktoś dzięki nowym technologiom "o mnie" gromadzi, to obrus na którym odbywa się uczta mojego życia, której ktoś nawet nie dostrzega i skrupulatnie zajmuje się zbieraniem okruszków z tego obrusu. Niech je sobie zbiera, nie żałuję mu, smacznego.

Jak to wiele zależy od punktu widzenia.