środa, 25 lutego 2015

Katowice two

Poczuć obecność Boga, która więcej znaczy niż jakikolwiek argument. Pewnie, że jest to zdanie, które wyśmiewałbym w trakcie argumentacyjnych rozmów o istnieniu Boga czy o naszej wierze. Gdybym je wtedy znał, ale traf chciał, że poznałem je tuż po tym, kiedy tę obecność poczułem osobiście i w pełni teraz to rozumiem, że obecność tak bardzo prawdziwa, więcej waży niż jakikolwiek argument, układa puzzle zdarzeń w sprawnie działający mechanizm, którego istoty nie rozumiesz, wypełnia sensem rozświetlony, zalany słońcem, katowicki rynek i rozdziera cię od środka, aż nie jesteś w stanie wytrzymać, i nie jesteś w stanie pomieścić w sobie tego ogromu, który rozpiera ci żebra i wypycha oczami wodę. Pewnie, że dzisiejsze czasy nie są skłonne przyjmować tak patetycznych przeżyć metafizycznych, więc nie zrzucę szat i nie pójdę nago głosić czegokolwiek, nie wiem zresztą co by to miało być. Nie przestanę żartować z Jezusa czy Maryi i nie zacznę chodzić do kościoła, ale nie wiem, co teraz mam odpowiadać na pytanie, czy wierzę w Boga, skoro po prostu wiem, że istnieje.










niedziela, 22 lutego 2015

Katowice one

Po co jedzie się do Katowic?
Kiedy jechało się, jeszcze nie wiedziało się a kiedy wróciło się to zobaczyło się, że pojechało się aby:
 - pójść do obcego człowieka i przegadać z nim 2 godziny
 - pójść do innego obcego człowieka, przegadać z nim 2 godziny i u niego spać
 - uczyć się zrozumienia i tolerancji
 - docenić swoje życie
 - zjeść w Macu
 - przybliżyć się do nie-obcego człowieka
 - doświadczać na raz normalności i niezwykłości
 - obserwować po Mrożkowemu jak tworzy się groteskowa sytuacja
 - kupić za 2 zł książkę o kotach ze zdjęciami ładniejszymi niż w profesjonalnych książkach o fotografii
 - mieć znów 19 lat
 - przekonać się, że warto ufać instynktom
 - zanieść miłemu antykwariuszowi ciasto
 - szukać swojej pozycji do spania na fotelach polskiego busa
 - czuć to, ale nie mówić
 - popłakać się w barze mlecznym w biały dzień
 - stawiać granice
 - zbierać plon ziarna, które się zasiało
i poczuć obecność Boga, która więcej waży niż jakikolwiek argument.









czwartek, 19 lutego 2015

ból ciała

jest pierwsza w nocy i cytując Korę

jestem taka, jestem taka zmęczona, bolą mnie ręce, boli mnie cała głowa
tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało, boli mnie serce, boli mnie całe ciało

bolą mnie ręce a zwłaszcza obity lewy bark, bolą poobijane łokcie, na szczęście dzisiaj nie bolą już kolana, nie zwracam już uwagi na pozdzieraną skórę na kostkach, na przegubach palców u nóg, choć dziś udało mi się zedrzeć skórę z boku dłoni. Wczoraj kopnąłem sam siebie kolanem w oko, W ogóle wszystko to robię sobie sam. I następnego dnia powtarzam.

Czuję po tym wiele rzeczy na raz, ale głównie dwie: ból i przyjemność.
Jest w tym pewnie jakiś rodzaj masochizmu, kiedy poobijany staję znów na parkiecie, choć jednocześnie staje też na ringu. Mam ciągle w ciele wspomnienie bólu, i wiem, że następnego dnia będzie znowu bolało, mimo to staje, a potem gdy boli, czerpię przyjemność nawet podwójną (i pewnie perwersyjną) z bólu (lub/i zmęczenia), bo stanąłem wiedząc, że będzie bolało i z tego, że jutro będę musiał ten ból i zmęczenie przełamać i że dam radę a przynajmniej będę wyzwany.

Paranoja jest goła.

(Teraz dobrze wiem, jak zwykle trochę za późno, o co chodziło tym wszystkim, którzy powtarzali: sport kształtuje charakter, wiem w kościach, strupach i przekonaniu, że jak trzeba to wstanę i dam radę. I to przekonanie - prawdziwie czute - jest warte wszystkich obtarć, stłuczeń, strupów i siniaków, z tej perspektywy są one ceną śmiesznie niską.)





sobota, 7 lutego 2015

Everything in its right place.

Haj trwa i może to się nazywa szczęśliwe życie a może to nazywa się życie niemożliwe.
Wszystko jest na swoim miejscu i ocieka sensem.
Cały wszechświat polega na tym, że wszystko do siebie pasuje, widzę to i z tego widzenia serce bije szybciej, i każda komórka w ciele pulsuje na granicy eksplozji, oczy stają we łzach, serce w gardle. I wszystko to bez udział dragów, bez udziału alkoholu. Coś mi to robi, lecz jeszcze nie wiem co. Może to całość mojego zebranego doświadczenia, może to przeczytane książki, może to otwarcie się na nieograniczone dawanie (ponoć tyle z życia masz, ile dasz), może predyspozycja do złudzeń i chorób psychicznych, Może miłość. Może wszystko to naraz. Na razie nie wiem, lecz nie przeszkadza mi ta niewiedza, nie przeszkadza ten stan. Żyję na ciągłym haju, żyję życiem szczęśliwym, żyję życiem niemożliwym. Everything in its right place.

Cztery linki:
cały wszechświat polega na tym, że wszystko do siebie pasuje

tyle z życia masz, ile dasz

dobrze mi tu

coś mi to robi, lecz jeszcze nie wiem co