sobota, 16 grudnia 2017

Nie mam czasu na niemiłość

Ponad miesiąc żadnego wpisu nie było, bo znowu dałem się wciągnąć w warszawski pęd, wir, morze pracy, karierę, ciśnięcie, wykorzystywanie doby co do sekundy, presja, ucisk, wyciskanie siebie jak cytrynkę, życie rzuca ci kłody pod nogi, zrób z siebie lemoniadę, wyciśnij się do cna.
Jak to jest? - pyta misio - że człowiek już zna tę prawdę a i tak co pewien czas przyłapuje się na tym, że popłynął, budzi się w środku wiru, w morzu, z głową w nocniku. Całe szczęście, że jednak się budzi po takim miesiącu. A w międzyczasie odwiedza Grocha i okazuje się że trzeba trzech lat, żeby wreszcie dotarło i żeby wreszcie tak autentycznie zrozumieć i pojąć jedno zdanie, które wypisane widnieje na grochowej ścianie. Zdanie to niweluje cały hejt, cały wir, i wszystkie czynności, które możesz wyrzucić z napiętego grafiku.

misio






wtorek, 14 listopada 2017

Kłamałbym

Jesień mój panie a ja nie mam domu
w aparacie pustka i brzydkie obrazy przed oczami
Jestem świadkiem jak młode ptaki zderzają się z brakiem sensu życia i obrzydliwością rzeczywistości. Ja sobie z tym radzę, ale dzieci mają trudniej.
Dobre koty mają nawracające zapalenie spojówek, może to jest kocia białaczka a może oczy ropieją i krwawią od widzenia prawdziwej natury świata. Niektóre koty potrafią bowiem widzieć prawdziwą naturę rzeczywistości. Jesień mój panie a mi zmieniło się marzenie, nie chcę już domu, chcę zdrowych oczu dla dobrego kota. Może ta zamiana to jest naiwność, a może miłość.

Utwór z płyty "Dzieciom"






wtorek, 24 października 2017

haloweenowa groza

Dzisiaj rano przeżyłem prawdziwą chwilę grozy.
Tuż przed wyjściem do pracy przypomniałem sobie wszystko co najważniejsze.
Szukałem przez chwile, ale nigdzie nie mogłem znaleźć wszystkiego co najważniejsze.
Wyszedłem więc i pojechałem, ale jechałem w wielkim niepokoju, bo bałem się, że zgubiłem wszystko co najważniejsze. Czy zgubiłem wszystko co najważniejsze?
Książkę znalazłem. Jadę zaraz oddać do biblioteki "Wszystko co najważniejsze", a każdy z was może do biblioteki iść, znaleźć wszystko co najważniejsze i zrozumieć. Albo nie.
Ola Watowa, Wszystko co najważniejsze, Czytelnik 1990






piątek, 13 października 2017

list otwarty

Pracujesz w pracy, którą lubisz i masz pasję, która nie jest związana z pracą. Masz jeszcze tak zwane życie prywatne - towarzyskie (w teorii).
Nie chcesz rezygnować ani z jednego ani z drugiego.
Bez pracy nie będzie cię stać ani na realizowanie pasji, ani na życie w ogóle.
Bez pasji, zamienisz się w sfrustrowanego psioczącego na wszystko człowieka bez życia. Bo Twoja praca, mimo że ją lubisz, jest bardzo wymagająca i bardzo stresująca i musisz mieć coś poza tym, dla zachowania zdrowia i odreagowania.
Więc najpierw cyklicznie okrajasz życie towarzyskie. I kontakty utrzymujesz z ludźmi w pracy i z ludźmi, z którymi wspólnie realizujesz pasje. Żeby spotkać się z kimś, aby pobyć razem, pobawić się, porozmawiać, lub posiedzieć na murku - zapomnij.
Pasja jest prawdziwa, więc wymaga coraz więcej czasu i większego zaangażowania, także finansowego. Nie stać cię, więc w grafiku dnia w lukach między pracą a pasją wciskasz, gdzie się da, drugą pracę. Wstajesz o 5.50 kładziesz się o 23.50 (a właściwie padasz).
Zależy ci, więc ciśniesz. Po miesiącu ciśnięcia podupadasz na zdrowiu. Mówisz sobie "zwolnij" ale nie bardzo masz gdzie. Życia towarzyskiego już nie ma więc nie bardzo masz co okroić. Nie chcesz ograniczać pasji, bez dwóch prac - nie stać cię. Chodzisz cały tydzień struty i rozmyślasz jak znaleźć wyjście z sytuacji bez wyjścia. Pewnego dnia rano, odkrywasz że nie masz chleba, przez dwa kolejne dni jesz ser z pomidorem bo nie masz czasu zajść do sklepu po chleb, w domu nie ma też papieru toaletowego i używasz chusteczek, bo nie masz czasu zajść do sklepu po papier. Przyłapujesz się na myśleniu, czy będziesz mógł użyć ręki a potem ją umyć - jak skończą się chusteczki. Wiesz że coś jest nie tak i nie powinno tak być, nadal nie masz jednak za bardzo co zrobić.
Gdy wracasz po 23 do domu piechotą, bo o tej porze autobusy jeżdżą już rzadko, zresztą lubisz ten spacer powrotny, bo nikt nic od ciebie nie chce i możesz sobie po prostu iść (przypominasz sobie, ze kiedyś po prostu czasem spacerowałeś!), orientujesz się, że ta sytuacja zaczyna Cię przerastać, że trwając dłużej doprowadzi do kryzysu, pęknięcia, zamieni Cię w złego człowieka. Myślisz nad tym, po co człowiek jest na świecie, czy tak człowiek powinien robić? Dodatkowo orientujesz się, bo m.in. jesteś nauczycielem w szkole, w której robi się bardzo dużo, że to czego najbardziej uczycie dzieci to zapierdalanie. Sam zapierdalasz tak, że nie dajesz rady, doprowadza cię to do kryzysu, jednocześnie uświadamiasz sobie, że tego głównie uczycie dzieci we współczesnej przeładowanej szkole i w domach i na piętnastu zajęciach pozalekcyjnych.  Potem czytasz doniesienia o strajku rezydentów, i ich zwierzenia, listy otwarte, historie z ich klęski w karierze, uczciwie, bez zawiści, bez zaślepienia. I rozumiesz dokładnie, o co im chodzi. Przez krótką chwilę cię to pociesza, że nie jesteś sam, ale potem orientujesz się, że żyje tak plus minus 50% polskiego społeczeństwa. Na takich obrotach, że nie daje rady. Połowa z nich nie ma takiego szczęścia, że ma nadal swoją pasję, więc są sfrustrowani, chamscy, nazywają dzieci debilami, przepychają się w kolejkach, nie odpowiadają dzień dobry.
Masz 32 lata i pierwszy raz poważnie zaczynasz myśleć o emigracji, bo masz już dosyć.
Bo przez ostatnie dwa dni, kotom, które adoptowałeś tydzień wcześniej i które pokochały cię od razu całymi ciałami i kocimi duszami, poświęciłeś 15 minut. Bo zapierdalasz, żeby jakoś wszystko ze sobą pogodzić. Oczywiście trzeba to zmienić, tylko nie bardzo jest jak. Niektórzy decydują się na głodówkę, ale znasz system nie od dziś, mniej więcej jesteś w stanie oszacować ile możesz ugrać w takim systemie. Problem na razie pozostaje nierozwiązany. Ale płaczesz ze szczęścia, że jesteś typem człowieka, który ma szczęście, któremu została dana refleksja, nad którym czuwa opatrzność, która co pewien czas w tym zapierdalaniu, przypomina Ci co jest najważniejsze, że widzisz, że rozumiesz, że patrzysz, nie poddajesz się, że widzisz, co tracisz - w tym jest nadzieja.
Piszcie z poradami, jakby co. Czekam na listy wtulając nos w kocią sierść która mruczy do mnie miłością.

W tej sytuacji nie muszę chyba mówić, że nie mam nowych zdjęć :)
Wygrzebuję zatem coś z archiwów.

i muzyka





sobota, 7 października 2017

Garbage bin

Warto korzystać z życia, zwłaszcza jeśli masz pasje.
Zwłaszcza jeśli żyjesz w dużym mieście i masz wiele możliwości realizowania się zawodowego i hobbystycznego i także towarzyskiego.
Trudno to wszystko pogodzić, ale rzeczy te dają Ci satysfakcję i magię, więc ciśniesz.
Zapełniasz grafik co do minuty, z jednego na drugie prosto od poniedziałku do piątku pędzisz.
W głowie ci tętni i nie padasz ze zmęczenia, bo nie zatrzymujesz się ani na minutę.
A jak zatrzymujesz się, to padasz, ale wstajesz, bo wiesz że jak odpuścisz to spadnie flow.
Że aby utrzymać w ryzach rozwój, trzeba cisnąć. Zwłaszcza, że widzisz efekty tego ostatniego ciśnięcia, przesz do przodu, wznosisz się, dzięki swojej ciężkiej pracy.
Aż w końcu przychodzi piątek, wracasz do domu, siadasz, opuszczasz gardę i prawie dostajesz zawału w wieku 31 lat tydzień przed 32 urodzinami.
I uświadamiasz sobie dylemat, że dbając o to wszystko tak bardzo - możesz to wszystko stracić.
Nie dbając o to tak bardzo, możesz to wszystko stracić.
Zwolnij - myślisz, ale wiesz co będzie jak zwolnisz.
Ale wiesz co będzie jak nie zwolnisz.
I weź bądź kurwa mądry.
A potem czytasz Oli Watowej "Wszystko co najważniejsze"
I odkrywasz, że i tak zajmujesz się głównie śmieciami.
Trochę to pomaga a trochę smuci.

music






sobota, 23 września 2017

Sztuka patrzenia

Piękno i niesamowite obrazy, historie oraz portale do innych krain ukryte są wszędzie dookoła.
Zapominam o tym a potem znowu odkrywam na nowo.
Zobaczone zostaje zapomniane, jeśli nie zapisze się tego w sercu, słowie, uczynku lub aparacie.
O zahaczki tka się też swoją własną opowieść o sobie.
Wałbrzych, Cejlon czy Ameryka a nawet przystanek na metrze Służew.
Patrzeniem otwiera się całe światy.
Mistrz japoński Oko Uwagi pomaga znaleźć obrazy niezwykłe, Rembrandty, Chagalle a nawet Van Goghi, takie obrazy znalazłem które namalowały drzewa.
Patrzenie zwiększa ilość piękna w świecie.
Wolno płyną, wolno płyną, wolno płyną łodzie.
Im wolniej płyną, tym jest piękniej.

muzyka

obrazy:









wtorek, 5 września 2017

Americana 3 i lifeexperience confession

Sprawa wygląda tak:
San Diego, wieczór, uczestniczę z Ł. w festiwalu tanecznym.
Trwa jam kontakt improwizacji w Performance Annex
Gdy się zaczyna, jedna podnoszona ściana sali tanecznej jest otwarta i w wielkim oknie widać park.
W dzień, w parku, kręcą się bezdomni, wieczorem siedzą grupki rodziców a dzieci bawią się dookoła. Dzieci uchodźcze.
Słońce zachodzi, a my tańczymy naprzeciw parku przy tym zachodzie.
Ludzie kładą sobie barki na stopach, plecy na biodrach, uda na barkach.
Przyśpieszony oddech, bose stopy, latające ciała, spocone włosy. Magia.
Trzecia godzina jamu, jest już ciemno.
Na scenę z mroku parku wchodzi grupka dzieci,
kilkanaścioro małych brzdąców w wieku od 2 latek do 11.
Po nieśmiałych próbach ktoś dołącza.
Wkrótce daje się ponieść dwuletnia dziewczynka i lata na barkach, plecach, zsuwa się z ciała, wygląda jak mała małpka, ale zero strachu, lęku w ciele. Magia kwadrat.
Rodziców nigdzie nie widać, dzieci bawią się z nami.
Po pewnym czasie dołącza coraz więcej dzieci, także chłopcy.
Biegają boso po tanecznej podłodze, skaczą, fikają koziołki.
Wszyscy z wielkimi bananami na twarzy i ciałami rozpychanymi energią miejsca i tańczących w nim ludzi.
Dołączyły prawie wszystkie dzieciaki, u progu sceny stoi tylko jedna jedyna dziewczynka.
Wygląda na najstarszą, ma poważną minę, na głowie nosi hidżab, zdaje się że pilnuje innych, ale widać też, że chciałaby się pobawić, ale z jakichś powodów, które są w niej bardziej niż gdziekolwiek indziej, nie może. Choć może.

cztery lata wcześniej, przed tym jamem, pierwszy raz wchodzę na podłogę taneczną, po czterech latach tańczenia samemu i myślenia o pójściu do szkoły tańca, ale nie robieniu tego z różnych powodów
rok wcześniej, pierwszy raz ja i moje ciało to jedna i ta sama osoba,
miesiąc wcześniej, pierwszy raz udaję się w niezwykły trip bez strachu i widzę podszewkę świata
dwa tygodnie wcześniej, pierwszy raz stawiam stopy w Ameryce, a te stopy to ja
trzy dni wcześniej, pierwszy raz w środku nocy oglądam gwiazdy na pustyni, i jestem tam tak, że bardziej już nie mogę
godzinę wcześniej, tak samo, całym sobą jestem na jamie kontaktowym, bo już od pewnego czasu tak mam, że wchodzę we wszystko całością i nie lękam się, mimo że nie znam końca, a nawet środka.

I powrót do sceny, na jej brzegu, siedzimy Ł. i ja, widzimy stojącą na brzegu, niedołączającą dziewczynkę. Ł. mówi, żebym zobaczył na nią, że też by dołączyła, że chce, ale że się boi, że coś ją trzyma na zewnątrz tej sceny, mimo że chce dołączyć, mimo że powinna, że jest w niej obawa, że jest w niej powstrzymywanie się, że jest w niej brak przyzwolenia - tak sobie rozmawiamy.

I nagle uświadamiam sobie i mówię coś, co jest bardzo śmieszne a jednocześnie bardzo smutne, choć z drugiej strony też wesołe (bo się skończyło), czyli jak w gruncie rzeczy połowa ważnych rzeczy, które nas w życiu spotykają, ale w każdym razie oboje czujemy, że bardzo prawdziwe

mówię:
ta dziewczynka to my przez dwadzieścia parę lat naszego życia.

śmiejemy się głośno a potem puszczamy melancholijną łezkę niewidzialnym okiem zaszytym między płucem a sercem.

muzyka !!







2, 4 i 6 taken by Ł. 1,3 i 5 by me.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Warsaviana 1

Wracasz do miasta z betonu, ciepła i pyłu
i tydzień wystarcza, abyś znowu był tu zakorzeniony,
udajesz się na nocny spacer, powrót
miasto nocą jest jednym wielkim dzikim zwierzęciem,
oddycha rytmicznie i pulsuje życiem zamieszkujących go pchełek.
Takiego nocnego życia jak w sobotnie sierpniowe noce w Warszawie nie ma nawet w Elej.
Jesteś jednak bogatszy o to, co widziały twoje oczy
co twoje nogi tańczyły w San Diego.
Co widziały chwytliwe moje oczy na ziemiach pustyni
zaklęte jest we mnie i wyryte na ocznych soczewkach
przez nie teraz patrzę na miasto, które dobrze znam, miasto z
z puzzli domów, samochodów, i wind
bazarów, browarów i kiosków
pseudofacetów i superkobitek
Miasto jest dla Ciebie przede wszystkim dużym zwierzem
i jakiego sortu Warszawiakiem więc jestem?








poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Americana 2

Stoję znowu przed światem jak przed otwartą księgą.
Ludzie księgi, ludzie podróży.
Autorka pisze, że każda podróż jest ucieczką przed śmiercią i wyjęła mi te słowa z krwi.
Podróż znaczy życie.
A najlepsze jest to, że podróż zewnętrzna zawsze zmienia zwiedzanie wewnętrznych komnat.
O których śpiewa wyśmiewana i hejtowana Julia Wieniawa, a ja uważam że to jeden z mądrzejszych tekstów współczesnych polskich piosenek (być może przez przypadek).

Im dalej idę w świat, tym dalej idę w głąb.
Z każdym kontynentem odkrywam nowe komnaty wewnątrz.
I tak jak kosmos nie ma granic na zewnątrz, tak człowiek nie ma granic wewnątrz.
Nieskończoność na zewnątrz i wewnątrz człowieka.

Oddycham, czyli piosenka o ponoć bardzo głupim tekscie.





  ( taken by Luke )

piątek, 18 sierpnia 2017

Americana 1

A więc proste życie.
Sny, drzewa i kamienie.
Poranki i śniadania.
Myśli nieuczesane i wyrzucane z jamy słowa.

Byłem w Stanach i czytałem korespondencję Miłosza z Iwaszkiewiczem.
Oglądałem gwiazdy na pustyni i kąpałem się w oceanie.

"Nie klękaj przede mną przyjacielu
Czas między nami ukląkł (...)

Świat jest przerażający
ale pływają w nim
jak w ogromnym akwarium

brzozy, lisy
strumienie kwiatów
drogi polne i drewniane domy

a także koncerty Brahmsa
i walce Chopina

Przyjmujemy w pokorze
wielkie zdumienie wielkie podniesienie
schodzenie w podziemia

Czas dał czas wziął
niech będzie imię jego umyte w muzyce"

zamiast Brahmsa i Chopina