wtorek, 27 stycznia 2015

Haj trwaj

Byłem na basenie. Sam. I było to niesamowicie przyjemne.
Czułem się jak zimni, samotni, zdystansowani i ironiczni bohaterowie książek z nutą detektywistyczną jak u Bator lub Wolny-Hamkało, którzy są jednocześnie i w, i z boku i przyglądają się światu, skrywając swoją prywatność i potrzebę bliskości. Widziałem dosyć szczegółowo na podstawie dostępnych skrawków tych drugich, obcych ludzi. Ich chęć kontaktu odbijała się od mojej chłodnej zapory, ale wszystkie informacje, które wraz z nią wysłali, przesiąkały do środka, tworząc w mojej głowie ich historie, ocenę, prawdę o nich. Potem w metrze łapane spojrzenia, zasłyszane rozmowy. A w domu kremowy kefir i pomarańcza. Potem położę się sam z ciałem wymęczonym pływaniem, sauną i prawdą o obcych ludziach. Ta zimna obserwacja, sądzę, wynika tak naprawdę z potrzeby drugiego człowieka. W każdym razie jest tyle niesamowitych sposobów przeżywania rzeczywistości. Jeszcze wczoraj tańczyłem w metrze, ze ślizgu wpadając na metrowe ściany i otwierając się na oczach przechodniów, wylewając swoje wnętrze na marmurową chłodną posadzkę. A dziś, byłem marmurową chłodną posadzką, dogrzebującą się prawdy o innych, samemu będąc nierozpoznawalnym, szczelnie zamkniętym i w ogóle dla innych nieinteresującym. Wielość, bogactwo i zróżnicowanie jakości i sposobów doświadczania wydaje się nie mieć końca.
A więc haj trwa. (carpe diem czyli haj trwaj)







poniedziałek, 19 stycznia 2015

Noc

Jest późna noc i jestem bardzo zmęczony i w takim stanie (kiedy rozum śpi, wiadomo) zdarza się, że tuż poza terytorialną granicą mojego ciała, niemal fizycznie czuję to, co na co dzień ukrywa się przede mną w niedostępnych mi wymiarach, duchy, uosobione idee, cierpienia i smutki, prawa czasu, nowe kolory i smaki, anioły, różne moce, które następnego dnia wydają się snem, złudzeniem, majakami zmęczenia. A co jeśli poza nami rozciąga się nieskończona ilość wymiarów, w których toczą się nieustannie przeróżne rzeczy, odbywają walki, śmierci, okazywane są mi miłości? Czasem, borykając się z tą rzeczywistością, którą częściowo znam, ubolewam nad małymi środkami naszego poznania. Jak mało wiemy i czujemy okazuje się dopiero wtedy, kiedy zdamy sobie sprawę z tych wszystkich wymiarów, do których nie mamy dostępu. Może dlatego udajemy, że ich nie ma, bo trudno pomieścić nam w naszych głowach tak duże pokłady naszej niewiedzy.








niedziela, 11 stycznia 2015

harmony

Żyję ostatnio w stanie błogosławieństwa. Wszystko do siebie pasuje i układa się ładnie. Oczywiście to źle, bo wiem jak będzie smutno, kiedy nagle przestanie a przestanie na pewno kiedyś. Będzie wtedy bardzo trudno przyzwyczaić się do tego, że nie wszystko do siebie pasuje albo i nic nie pasuje do niczego. Póki co jest harmonia i nawet kopiący mnie prąd z gniazdka tego nie zmienia i nawet każący mi sobie pójść z metra ochroniarz tego nie zmienia. Zmienia się natomiast moje podejście do eutanazji i kary śmierci, za sprawą człowieka o ciepłych dłoniach, który pokazuje mi, że ten skazany, co siedzi i wpatruje się w sufit jest nam wszystkim po prostu potrzebny, kto inny ma tyle czasu by siedzieć i wpatrywać się w sufit a tylko wtedy można wymyślić coś naprawdę ważnego. Wszystko zaczyna się od wewnętrznej walki w sobie. Od znalezienia w sobie mocy do działania. Mając też odrobinę świadomości wiem jak wygląda ta moja harmonia z zewnątrz, tak jak ten teledysk właśnie i piosenka. Ale skoro nie przeszkadza mi kopiący mnie prąd to czemu miałaby mi przeszkadzać prosta śmieszność? Przełykam gorycz mega słodkości razem z  rzygiem świadomości o banalności widzenia sensu we wszystkim. Przyjdzie czas, na was też, gotujcie, gotujcie się.
harmony





    (taken by Luke)