poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Podróże oka

Okazuje się, że coraz więcej rzeczy, które kiedyś były mi obojętne lub były dla mnie mało istotne, są teraz dla mnie bardzo ważne i poruszają mnie.  Porusza mnie bezruch. (oczywiście pozorny, bo prawdziwego bezruchu nie ma).
Jest to trwanie, wydaje się wtedy, że w bezruchu, ale jeżeli się człowiek na tym trwaniu skupi, wbrew prędkości obróci się, zwolni niemal do zatrzymania, to okazuje się, że samo trwanie, które jest niby statyczne, jest tak naprawdę bardzo wolnym poruszaniem się, a poruszanie się jest zmianą, jest więc to jedna z najciekawszych dla mnie ostatnio rzeczy, bardzo powolna zmiana i moje oko patrzące i dopiero po fakcie patrzenia uświadamiające sobie, że badało, badało jak najmniejszą zmianę ludzkie oko jest w stanie uchwycić. Po fakcie, bo w trakcie tej zmiany niemal nie czuje się, nie widzi. Bo kiedy oko spowalnia do trwania obserwowanej rzeczy, zlewa się z nią, ten ruch zabiera oko i oko za tym ruchem podąża. (Jak oko Pana Kleksa) Ten ruch zabiera moje patrzenie i moje widzenie, więc z tym, co trwa, poruszam się i ja (tak oto porusza mnie trwanie), a kiedy z czymś się człowiek porusza razem i razem zmienia, to też się zbliża i jednoczy (zwłaszcza oczy, zwłaszcza jedno oko - bo jak wiadomo "jednoczyć" pochodzi od staropolskiego [mieć z kimś ,z czymś] jedno oko) o czym wiedzą wszyscy fani filmów drogi.




                              (taken by Tom Sz.)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Wielka woda

A jednak jest we mnie ten smutek, którego niby nie ma.
Przypominam coraz bardziej nawet sobie Alicję Pancernik Tabor.
Ćwiczę w deszczu, zimnie, gołą skórą przetaczam się po patykach i szkłach, którym rzucam wyzwanie i wygrywam. To samo dzieje się w środku, podejmuje wyzwania i gnój się mnie nie ima. Rozumnie akceptuje trudności i małe cierpienia, przekuwam je na mocniejszą skórę, stoicki spokój.
Pokonuję granice i przełamuję bariery, sprawniej i pewniej poruszam się na nowych terytoriach. I tylko momentami, przyłapuję się na tym, że gdybym wtulił się w twoje ramiona w chwili wzruszenia i otworzyłyby się bramy, polałyby się krople i strumienie, wylałyby jak w powodzi przepełnione do linii wałów tłuste rzeki, masa wody wylewająca się, zgarniałaby po drodze drzewa i samochody. Tak przypomina o sobie smutek, który nie przystoi zwycięzcom i nie pasuje do ludzi szczęśliwych, ale jest należny wszystkim cierpieniom, nawet tym, które oswajam.





piątek, 3 kwietnia 2015

Obce światy

Ciągle nie daje mi spokoju obecność obcych światów, siódmych wymiarów, zamaskowanych bram do ukrytych krain. Tropię po garażach bestie z południowych krain i wchodzę do szafy w poszukiwaniu Narnii, łapię rozszczepienia światła w nadziei, że ukażą to, co na co dzień niewidzialne i wkładam palec w oko rekina. Niestrudzone moje a bezowocne poszukiwania i dążenia o czym mogą świadczyć? O niezdiagnozowanej chorobie? O braku jakichkolwiek naddatków do rzeczywistości, którą znamy? Czy też o niemożliwości poznania nieskończonej ilości światów i żyć, otwarcia się na inność, która jest poza ludzkim pojęciem? O poznawczej ułomności, która prędzej czy później stanie się przyczyną naszego cierpienia, czy wręcz przeciwnie o poznawczej ułomności, która nas przed cierpieniem chroni? I skąd ta potrzeba? Czemu nie wystarczy ciepły dom, twardy stół i kakałko.
Tylko to co jest - istnieje. Pytanie jeszcze jak to zobaczyć.