piątek, 14 kwietnia 2017

Głos w sprawie fetyszyzmu

Kiedy wychodzę na zewnątrz i mijam inne ciała, odzywają się moje dziwne fetysze, zrodzone we mnie przez ruch i partnerowania, przez kontak improwizację, duety i tria.
Kiedy stoisz na przystanku oceniam wysokość twojego barku i myslę jak by to było na niego wskakiwać, z jaką miękkością lądowałbym na tym barku, czy i jak zachwiałaby się twoja struktura.
Jeśli jesteś boso, nie mogę oderwać oczu od tego jak stawiasz swoją stopę, na ile przylega do podłoża, jak szeroko rozstawione są palce, przez którą część stopy, środek ciężkości ciała oddaje swoją ciężkość w dół.
Uwielbiam patrzeć jak kołysze się twoja miednica, z której strony najłątwiej byłoby się pod nią podczepić, jaką falą podniósłbym ją i przekierował.
O największą gorączkę jednak przyprawia mnie odcinek lędzwiowy. Kiedy siedzisz pochylony w metrze z zaiteresowaniem śledze szerokość Twoich pleców, kąt pochylenia, oczyma wyobraźni już sie kładę na tej twojej lędzwiowej półeczce i czuje spokój i bezpieczeństwo jakie mi przez te lędzwia dajesz.
Nie ma rozpusty gorszej niż tańczenie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz