poniedziałek, 11 sierpnia 2014

stadium dziesięciolecia

W czasie pewnych wakacji, kiedy podróżowałem z Dorotą stopem w Bieszczady, a było to jak się okazuje 10 lat temu, bo czas płynie nieubłaganie, pewna pani, która nas podwoziła i opowiadała nam o swoim życiu, o mechatronice którą ukończyła, bo pomyliła drzwi w dniu egzaminów na studia z matematyki i o tym jak uciekali z mężem przed pałującą milicją po lesie, bo urządzili sobie nielegalny motorowy zjazd, powiedziała: no tak było ciężko, dostać pałą naprawdę bolało, ale jak sobie teraz powspominam i pomyślę, jak żeśmy się z mężem wtedy zastanawiali, czy do chleba na śniadanie wybrać masło czy rzodkiewki - ach, co to były za czasy!
Wie pani, że ja panią do dziś wspominam? I okazuje się że było to już dziesięć lat temu. Ta podróż w Bieszczady gdzie z Dorotą spaliśmy w szkole i na śniadanie kupowaliśmy 3 bułki, serek Bieluch za 99 groszy i 1 pomidora a potem wracaliśmy z powrotem z tirowcem, który opowiadał o sadzeniu drzew, bo był leśniczym i którego też pamiętam. Czy pan wie, że ja pana do dziś pamiętam?
A teraz siedzę gdzieś we Włoszech, jem arbuzy, mam nawet ze sobą swojego laptopa, ale pani i tak już wie co zaraz powiem, skoro mówię o pani, serku Bieluch i panu tirowcu. Tak, miała i ma pani rację (i pewnie będzie miała). Ach, co to były za czasy!




1 komentarz:

  1. Ładny obrazek. Ten serek za 99 groszy i bułki. I autostopy, i ludzie. Dobrze, że jest do wspominania coś więcej, niż 4 albo 5 gwiazdek na szyldach hoteli. Autostop i Bieszczady to najlepsze połączenie świata. Też testuję i też się zachwycam. :)

    OdpowiedzUsuń