piątek, 26 lutego 2016

Ghost out of the shell

Wystarczy jeden weekend w oderwaniu i skupieniu.
W oderwaniu od chaosu, do którego powróciłem w poniedziałek i piszę dopiero teraz (w piątek), bo jest to pierwsza wolna chwila bez gnania. I skupieniu, które staje się dla mnie nie mniejszym fenomenem niż marzenie a być może obecnie większym.
Wystarczy jeden weekend w oderwaniu i skupieniu, by wydostać z siebie ducha. Tak, tak, jak dziwnie być człowiekiem i bać się ducha własnego, nie wiedząc o tym.

Co się natomiast dzieje kiedy wychodzi? Trudno jest mi to opisać.
Metafizyka bowiem przekracza fizykę. Jestem w tym nowicjuszem, ale zdaje mi się, że są co najmniej trzy stany skupienia.

Tylko jakie?

Przejście w drugi powoduje rzeczy niestworzone i nieopisywalne, w trzeci - pewnie - szaleństwo i ślepotę. A może tych stanów jest dwadzieścia siedem.
Chaos świata, którego próby opanowania zjadają naszą energię i spychają ducha w zakamarki, wydaje się być nieskończony, zwłaszcza że, jak mówią bogowie, kosmos nie ma granic i stale się rozszerza.

Wybacz dziesięcioletnia Olu, że plagiatuję Twój pomysł z fantazyjną wieżą, ale - świat jest pełen niezliczonych niebezpieczeństw i pragnień, błyskotek i poszukiwań, maili, spraw ważnych i kuponów z maka, politycznych idei, makroekonomii i śmieci pod blokiem, a do tego są Chiny, Ameryka i  cały kosmos ze swoimi zbadanymi i niezbadanymi prawami. Pośrodku tego jest człowiek, który jest całkiem mały, ale w środku wydaje się większy niż z zewnątrz, wewnątrz jest większy niż cały kosmos - a ten, nie ma granic.



* zdjęcia robione telefonem, więc przepraszam za jakość, ale aparat zakleiłem sobie klejem i jest out of order     (muzyka i video)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz