czwartek, 19 lutego 2015

ból ciała

jest pierwsza w nocy i cytując Korę

jestem taka, jestem taka zmęczona, bolą mnie ręce, boli mnie cała głowa
tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało, boli mnie serce, boli mnie całe ciało

bolą mnie ręce a zwłaszcza obity lewy bark, bolą poobijane łokcie, na szczęście dzisiaj nie bolą już kolana, nie zwracam już uwagi na pozdzieraną skórę na kostkach, na przegubach palców u nóg, choć dziś udało mi się zedrzeć skórę z boku dłoni. Wczoraj kopnąłem sam siebie kolanem w oko, W ogóle wszystko to robię sobie sam. I następnego dnia powtarzam.

Czuję po tym wiele rzeczy na raz, ale głównie dwie: ból i przyjemność.
Jest w tym pewnie jakiś rodzaj masochizmu, kiedy poobijany staję znów na parkiecie, choć jednocześnie staje też na ringu. Mam ciągle w ciele wspomnienie bólu, i wiem, że następnego dnia będzie znowu bolało, mimo to staje, a potem gdy boli, czerpię przyjemność nawet podwójną (i pewnie perwersyjną) z bólu (lub/i zmęczenia), bo stanąłem wiedząc, że będzie bolało i z tego, że jutro będę musiał ten ból i zmęczenie przełamać i że dam radę a przynajmniej będę wyzwany.

Paranoja jest goła.

(Teraz dobrze wiem, jak zwykle trochę za późno, o co chodziło tym wszystkim, którzy powtarzali: sport kształtuje charakter, wiem w kościach, strupach i przekonaniu, że jak trzeba to wstanę i dam radę. I to przekonanie - prawdziwie czute - jest warte wszystkich obtarć, stłuczeń, strupów i siniaków, z tej perspektywy są one ceną śmiesznie niską.)





1 komentarz: