poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Podróże oka

Okazuje się, że coraz więcej rzeczy, które kiedyś były mi obojętne lub były dla mnie mało istotne, są teraz dla mnie bardzo ważne i poruszają mnie.  Porusza mnie bezruch. (oczywiście pozorny, bo prawdziwego bezruchu nie ma).
Jest to trwanie, wydaje się wtedy, że w bezruchu, ale jeżeli się człowiek na tym trwaniu skupi, wbrew prędkości obróci się, zwolni niemal do zatrzymania, to okazuje się, że samo trwanie, które jest niby statyczne, jest tak naprawdę bardzo wolnym poruszaniem się, a poruszanie się jest zmianą, jest więc to jedna z najciekawszych dla mnie ostatnio rzeczy, bardzo powolna zmiana i moje oko patrzące i dopiero po fakcie patrzenia uświadamiające sobie, że badało, badało jak najmniejszą zmianę ludzkie oko jest w stanie uchwycić. Po fakcie, bo w trakcie tej zmiany niemal nie czuje się, nie widzi. Bo kiedy oko spowalnia do trwania obserwowanej rzeczy, zlewa się z nią, ten ruch zabiera oko i oko za tym ruchem podąża. (Jak oko Pana Kleksa) Ten ruch zabiera moje patrzenie i moje widzenie, więc z tym, co trwa, poruszam się i ja (tak oto porusza mnie trwanie), a kiedy z czymś się człowiek porusza razem i razem zmienia, to też się zbliża i jednoczy (zwłaszcza oczy, zwłaszcza jedno oko - bo jak wiadomo "jednoczyć" pochodzi od staropolskiego [mieć z kimś ,z czymś] jedno oko) o czym wiedzą wszyscy fani filmów drogi.




                              (taken by Tom Sz.)

2 komentarze:

  1. A samo pogodzenie się z bezruchem, akceptacja bezruchu, trwanie w bezruchu - chyba największa sztuka. Patrzeć na kamień, trwać jak kamień, podróżować w czasie jak kamień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Otwieranie się na wciąż nowe wymiary rzeczywistości - największy przywilej starzenia się...
    Świadomego...

    OdpowiedzUsuń