piątek, 13 października 2017

list otwarty

Pracujesz w pracy, którą lubisz i masz pasję, która nie jest związana z pracą. Masz jeszcze tak zwane życie prywatne - towarzyskie (w teorii).
Nie chcesz rezygnować ani z jednego ani z drugiego.
Bez pracy nie będzie cię stać ani na realizowanie pasji, ani na życie w ogóle.
Bez pasji, zamienisz się w sfrustrowanego psioczącego na wszystko człowieka bez życia. Bo Twoja praca, mimo że ją lubisz, jest bardzo wymagająca i bardzo stresująca i musisz mieć coś poza tym, dla zachowania zdrowia i odreagowania.
Więc najpierw cyklicznie okrajasz życie towarzyskie. I kontakty utrzymujesz z ludźmi w pracy i z ludźmi, z którymi wspólnie realizujesz pasje. Żeby spotkać się z kimś, aby pobyć razem, pobawić się, porozmawiać, lub posiedzieć na murku - zapomnij.
Pasja jest prawdziwa, więc wymaga coraz więcej czasu i większego zaangażowania, także finansowego. Nie stać cię, więc w grafiku dnia w lukach między pracą a pasją wciskasz, gdzie się da, drugą pracę. Wstajesz o 5.50 kładziesz się o 23.50 (a właściwie padasz).
Zależy ci, więc ciśniesz. Po miesiącu ciśnięcia podupadasz na zdrowiu. Mówisz sobie "zwolnij" ale nie bardzo masz gdzie. Życia towarzyskiego już nie ma więc nie bardzo masz co okroić. Nie chcesz ograniczać pasji, bez dwóch prac - nie stać cię. Chodzisz cały tydzień struty i rozmyślasz jak znaleźć wyjście z sytuacji bez wyjścia. Pewnego dnia rano, odkrywasz że nie masz chleba, przez dwa kolejne dni jesz ser z pomidorem bo nie masz czasu zajść do sklepu po chleb, w domu nie ma też papieru toaletowego i używasz chusteczek, bo nie masz czasu zajść do sklepu po papier. Przyłapujesz się na myśleniu, czy będziesz mógł użyć ręki a potem ją umyć - jak skończą się chusteczki. Wiesz że coś jest nie tak i nie powinno tak być, nadal nie masz jednak za bardzo co zrobić.
Gdy wracasz po 23 do domu piechotą, bo o tej porze autobusy jeżdżą już rzadko, zresztą lubisz ten spacer powrotny, bo nikt nic od ciebie nie chce i możesz sobie po prostu iść (przypominasz sobie, ze kiedyś po prostu czasem spacerowałeś!), orientujesz się, że ta sytuacja zaczyna Cię przerastać, że trwając dłużej doprowadzi do kryzysu, pęknięcia, zamieni Cię w złego człowieka. Myślisz nad tym, po co człowiek jest na świecie, czy tak człowiek powinien robić? Dodatkowo orientujesz się, bo m.in. jesteś nauczycielem w szkole, w której robi się bardzo dużo, że to czego najbardziej uczycie dzieci to zapierdalanie. Sam zapierdalasz tak, że nie dajesz rady, doprowadza cię to do kryzysu, jednocześnie uświadamiasz sobie, że tego głównie uczycie dzieci we współczesnej przeładowanej szkole i w domach i na piętnastu zajęciach pozalekcyjnych.  Potem czytasz doniesienia o strajku rezydentów, i ich zwierzenia, listy otwarte, historie z ich klęski w karierze, uczciwie, bez zawiści, bez zaślepienia. I rozumiesz dokładnie, o co im chodzi. Przez krótką chwilę cię to pociesza, że nie jesteś sam, ale potem orientujesz się, że żyje tak plus minus 50% polskiego społeczeństwa. Na takich obrotach, że nie daje rady. Połowa z nich nie ma takiego szczęścia, że ma nadal swoją pasję, więc są sfrustrowani, chamscy, nazywają dzieci debilami, przepychają się w kolejkach, nie odpowiadają dzień dobry.
Masz 32 lata i pierwszy raz poważnie zaczynasz myśleć o emigracji, bo masz już dosyć.
Bo przez ostatnie dwa dni, kotom, które adoptowałeś tydzień wcześniej i które pokochały cię od razu całymi ciałami i kocimi duszami, poświęciłeś 15 minut. Bo zapierdalasz, żeby jakoś wszystko ze sobą pogodzić. Oczywiście trzeba to zmienić, tylko nie bardzo jest jak. Niektórzy decydują się na głodówkę, ale znasz system nie od dziś, mniej więcej jesteś w stanie oszacować ile możesz ugrać w takim systemie. Problem na razie pozostaje nierozwiązany. Ale płaczesz ze szczęścia, że jesteś typem człowieka, który ma szczęście, któremu została dana refleksja, nad którym czuwa opatrzność, która co pewien czas w tym zapierdalaniu, przypomina Ci co jest najważniejsze, że widzisz, że rozumiesz, że patrzysz, nie poddajesz się, że widzisz, co tracisz - w tym jest nadzieja.
Piszcie z poradami, jakby co. Czekam na listy wtulając nos w kocią sierść która mruczy do mnie miłością.

W tej sytuacji nie muszę chyba mówić, że nie mam nowych zdjęć :)
Wygrzebuję zatem coś z archiwów.

i muzyka





3 komentarze:

  1. Podziemny Wieloryb15 października 2017 22:49

    A jednak istnieją szczęśliwi, których pasją jest ich praca. Tak łączą przyjemne z pożytecznym. Są też szczęśliwi, którzy nie myślą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Był to tekst o mnie, 32 lata, zapierdalanie, 3 prace bo jestem nauczycielem i w sumie lubię to... plus mąż nie za bardzo chce być milionerem. Pierwszy raz pomyśleliśmy o emigracji w tym roku i tak... od miesiąca już nie zapierdalam ale pracuję, nie, nie sprzątam też toalet, mamy zupełnie zwyczajne prace, ludzie częściej tu mówią dzień dobry i się uśmiechają. Czuję, że zwolniłam i lubię to wolniejsze życie (zarabiam normalnie, nie muszę więc nigdzie biegać). PS w soboty uczę w polonijnej szkole.
    Jestem szczęśliwa, mam czas na swoje pasje. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Murek.
    Mnie ciekawi, jak to jest siedzieć z Tobą namurku.
    nachmurku.
    nakurce.
    nasmutku.
    nacieple.
    nazimnie.
    nizinnie.

    OdpowiedzUsuń