Wychodzę w
dzień kochać się z miastem,
Śląc mu
czułe spojrzenia za plecami ludzi.
Głaszczę dłonią
witryny, okien parapety
I przykładam
usta do nierównej ściany.
Wychodzę w
noc kochać się z miastem,
Nocą jesteśmy
głodni.
Biorę w
swoje dłonie jego zimne poręcze,
Rozkładam nogi
na parkowych ławkach
I z
czułością obejmuję obklejone słupy
- Swój chłód oddają w gorączce.
Czasem jestem zimny, jak to miasto.
A jednak mimo wszystko czuję jak pęka jego bariera chłodu
otwiera się na mój czuły dotyk i moją pieszczotę
jak pozwala mi w siebie wejść
i poczuć je w sobie.
Piękne.
OdpowiedzUsuń