piątek, 12 kwietnia 2013

Trip to Recognition City 1

Podróżowałem całe życie, aż w końcu dotarłem do Poznania.
Och jak wróciło lub przeistoczyło się znów, moje widzenie.
Zaczynam widzieć czasem z taką szczegółowością, że aż mnie to zabija.
Z intensywnością taką, że I have no fear of height. A kiedy się kładę w łoże, kręci mi się w głowie od tego widzenia, które musi być paczeniem.
Paczę, widzę, poznaję a więc kurwa jestem. Miło mi.
Poznaję kapanie wody na marmurową taflę,
poznaję siatę zaczepioną w drzewo,
jestem ławką, jestem trzepakiem, obserwatorem Pani z zakupami
doświadczam jej zmęczenia i przyszłych rozterek.
I tylko mi brakuje do tego poznania i dostrzegania klucza,
który pomoże mi wszystko otworzyć
i zamknąć.

 O patrz, Poznanie
 Szyba bez głowy.

Jaka Kasia? Co za kasia? Już dwa lata... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz