Słucham muzyki i spostrzegam, że najbardziej chwyta mnie ta, która jest krzykiem.
Kiedyś zwałem to autentyzmem przekazu. (Zwał jak zwał)
Proszę mnie jednak dobrze zrozumieć
bo można krzyczeć tak (dziś trzeba słuchać w miarę głośno):
albo tak:
Ale można i tak,
szeptem, ciszą:
Bo jest cisza, która jest przenicowanym do środka krzykiem.
Próbuję też czytać H. Millera i krzyczy on najbardziej, kiedy opisuje zwierzenia Papiniego na temat tego, że wszyscy przychodzą go pytać o to i o tamto i zapraszać na kolacje, wtedy krzyczy dla mnie o wiele mocniej, o wiele bardziej, aniżeli gdy opisuje te wszystkie cipki, brudy, kurwy, jedzenie na brodzie.
To wulgarne zwracanie na siebie uwagi mnie zreszta w Millerze drażni.
A całe te rozmyślania o krzyku wzięły się stąd:
- Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.
- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?
Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.
Miłosz
I zakończę również z małym akcentem humorystycznym przemieszanym z krzykiem, również Miłoszowym, z tłumaczeń japońskich poetów Zen:
Śmierć dotychczas
mnie nie obchodziła.
Więc też mam umrzeć?
Ratunku! Ratunku!
"bo jest cisza,ktora jest przenicowanym do srodka krzykiem"...przenikliwe spostrzezenie...
OdpowiedzUsuńcisza i krzyk - przeciez cala podstawowa skala muzyczna jest zawarta w nich i w tym co pomiedzy...